niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 2: "Inspiracja"

Na zegarach w Londynie pojawiła się godzina dziesiąta, gdy długowłosa brunetka otworzyła swoje bladoniebieskie oczy. Ospale przeciągnęła się, po czym leniwie wstała z łóżka i wyszła z sypialni.
W mieszkaniu było cicho i bardzo jasno. Lena powoli przedostała się do kuchni. Na stole leżała biała kartka zapełniona zdaniami w języku angielskim. Dziewczyna wzięła ją do rąk i zaczęła czytać ładnie wykaligrafowane litery.

Jestem w szkole.
Zostawiłam śniadanie, częstuj się.
Jeśli będziesz chciała wyjść, weź klucze i zamknij dom.
O mnie się nie martw - mam drugą parę.
                                                   Mia

Dla Leny było to co najmniej dziwne. Spotkały się przez przypadek. W ogóle się nie znały, a Brytyjka bez wahania zaprosiła ją do siebie. Na dodatek, rano zostawiła ją samą w domu, z kluczami i całym dobytkiem. Mia miała szczęście, że Lena nie interesowała się kradzieżami. Jedyne co chodziło jej po głowie, to zaginiona torebka. Chciała jak najszybciej dostać się do biura rzeczy znalezionych, lecz nie uczyniłaby tego z pustym żołądkiem. Gdy tylko zobaczyła przepysznie wyglądające kanapki, dwa banany i bursztynowy płyn, który prawdopodobnie był sokiem jabłkowym, zasiadła do stołu i zaczęła pochłaniać posiłek.
Jednym z nawyków Leny było szkicowanie w rysowniku podczas jedzenia. Nieważne czy robiła to w czasie śniadania, obiadu czy kolacji, zawsze miała przy sobie notes i ołówek, by móc coś nabazgrać. Na początku podchodziła do tego "z głową", otwierała zeszyt i rysowała dokładnie przemyślaną postać lub przedmiot, jednak od dłuższego czasu robiła to nieświadomie. Nawet nie wiedziała kiedy pochwyciła jedną z kartek zostawionych przez Mię i zaczęła szkicować dopracowane kontury. Musiała zadowolić się skrawkiem papieru, gdyż jej szkicownik aktualnie przebywał w zaginionej torebce.
Muskała powierzchnię kartki czubkiem ołówka. Jej ręka wykonywała płynne, delikatne, lecz zdecydowane ruchy. Rysik tańczył tak, jak mu zagrała, a papier pokrywał się nowymi kształtami. Kreski, łuki, jedne krzywe, inne proste, spontaniczne, lecz zgrabne. Wszystkie tworzyły idealną całość.
Lena zacieniowała ostatni punkt i położyła ołówek na blacie stołu. Wstała, by posprzątać po śniadaniu.
Poszła do łazienki i po odświeżeniu się, wróciła do pokoju, w którym spała. Ubrała się dosyć lekko, gdyż na zewnątrz było ciepło i słonecznie. 
W przedpokoju założyła własnoręcznie pomalowane tenisówki. Tak, jak napisała Mia, zabrała klucze i wyszła zamykając za sobą drzwi.

***

Mia wracała do mieszkania. Była wynudzona słuchaniem czterogodzinnego wykładu o ochronie środowiska. Według niej to niedorzeczne, że szanowany pan profesor z Irlandii, który uczy licealistów jak dbać o roślinki, jeździ do szkoły samochodem. Postanowiła, więc ostatnie trzydzieści minut wykładu przeznaczyć na pieszy powrót do domu, by odkupić grzechy swojego nauczyciela.
Osiemnastolatka cieszyła się na myśl o wolnym popołudniu. We wtorki nie pracowała w Starbucksie. Zdecydowała się jednak wpaść do lokalu, by kupić pyszną, gorącą kawę. Gdyby tego nie zrobiła, prawdopodobnie zasnęłaby na chodniku.
Przy kasie poprosiła kolegę z pracy o swój ulubiony napój i już po chwili, siedząc przy jednym ze stolików, cieszyła się potężną dawką kofeiny.
W myślach pojawił jej się obraz zmartwionej brunetki o wyblakłych, jasnoniebieskich oczach. Postać, podpierając się jedną ręką, spoglądała na kapiący za oknem deszcz. Wyraźnie coś ją dręczyło.
Właśnie ten widok skłonił Mię do interwencji. Dziewczyna nie miała w planach zapraszania nieznajomej do siebie, to wyszło w trakcie rozmowy. Brytyjka miała skłonność do spontanicznych decyzji, działania pod wpływem chwili. Była znakomitym przykładem osoby, która pierwsze robiła, a potem myślała. Dziwne było to, że zwykle wychodziło jej to na dobre. Wciąż pamiętała dzień imprezy urodzinowej swojej koleżanki z podstawówki. Mia miała już kupiony prezent, lecz w ostatniej chwili zmieniła zdanie i nie poszła. Siedziała przez cały dzień w domu, podczas, gdy jej rówieśnicy bawili się na specjalnie zarezerwowanym basenie. Na drugi dzień okazało się, że wszyscy uczestnicy urodzin złapali grzybicę. Mia, jako, że przez własną spontaniczną decyzję została w domu, ominęła bezpiecznie chorobę.
Blondynce często towarzyszyło uczucie, które przekonywało ją do słuszności własnych wyborów. Zawsze była świadoma swoich czynów, lecz pewność, którą wzbudzał w niej spontaniczny charakter, nie dawała jej możliwości rozsądnych przemyśleń. Dopiero, gdy mijało trochę czasu, widziała wszystkie plusy i minusy danej sytuacji.
Uczucie przeważnie narastało łagodnie, podczas rozmowy. Tak właśnie zaprosiła Lenę do swojego mieszkania. Podczas słuchania opowieści dziewczyny poczuła, że musi coś zrobić. Przypływ emocji spowodował, że zabrała do swojego gniazdka zupełnie obcą jej osobę, a potem rano musiała liczyć się z konsekwencjami. Nie mogła zostać w domu, musiała iść do liceum...
Spontaniczność Mii wcale nie oznaczała jej głupoty. Nikt nigdy nie nazwał jej głupią. Dziewczyna była mądra, zwykle myślała racjonalnie, czasami tylko robiła rzeczy, których nie powinna lub, których nikt, by się nie spodziewał... Na tym to wszystko polegało.
Ludzie, którzy znali Mię, mówili, że jest po prostu zakręcona, a różowy kolor na końcówkach jej włosów potwierdzał ich opinię.
- Hej - za plecami blondynki odezwał się głos młodego mężczyzny.
Osiemnastolatka znała tę barwę tak dobrze, że nie musiała się odwracać, by stwierdzić obecność swojego kuzyna.
- Cześć Philip.
Naprzeciwko Brytyjki usiadł wysoki, brązowooki chłopak o włosach koloru głębokiej czerni. Ubrany był w luźny, ciemnoszary top z nadrukiem, czarne, dopasowane spodnie z dziurami na kolanach i tego samego koloru tenisówki. Zwykle zaczesaną do tyłu czuprynę, tym razem przykrywała bordowo-szara czapka z prostym daszkiem, a lewe ucho ozdabiał metalowy kolczyk. Specjalny krój koszulki sprawiał, że Mia bez problemu widziała liczne tatuaże Philipa na piersi i prawej ręce.
Chłopak uśmiechnął się do kuzynki i zapytał:
- Co tam?
- Jakoś leci - odparła Mia, spoglądając w brązowe tęczówki dwudziestotrzylatka.
- Wow, bardzo dużo się u ciebie działo przez ostatnie dwa miesiące - podsumował wypowiedź dziewczyny z udawanym zaskoczeniem.
- Oj, daj spokój, dobrze wiesz jak to jest. Codziennie szkoła, potem praca, szkoła, praca, szkoła, praca... Można zwariować - powiedziała Mia.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Philip uśmiechnął się lekko i wziął łyk swojej kawy.
- Naprawdę ostatni raz widzieliśmy się dwa miesiące temu? - spytała blondynka z delikatną nutą zdziwienia w głosie.
- Tak - ciemnowłosy kiwnął głową - W dniu wyjazdu Liz.
- No tak.
W głowie Mii wciąż krążyły słowa wypowiedziane przez starszą siostrę na lotnisku... Dasz sobie radę, na pewno.
- Kazała mi cię pilnować, więc jeśli się dowie, że dopiero teraz się z tobą spotkałem, zabije mnie - powiedział Philip ściszonym głosem.
Blondynka uśmiechnęła się, pokazując białe zęby.
- Ale ty mnie nie wydasz, prawda? - spytał, by upewnić się, że kuzynka jest po jego stronie.
- Już jesteś martwy - zaśmiała się Mia.
- Dzięki - powiedział Philip z rozczarowaniem.
- No weź, po co miałabym jej mówić? U mnie wszystko ok, a ona ani razu o ciebie nie pytała. Jesteś bezpieczny - uśmiechnęła się - Lepiej powiedz co tam u was?
- U nas? W porządku. Ostatnio przyozdobiliśmy kilka ponurych miejsc we wschodnim Londynie. Izzy załatwiła nowe farby, wyszło świetnie - chłopak wziął łyk napoju, spoglądając na kolorowe plakaty wiszące w Starbucksie, po chwili dodał - Wiesz Mia? Czegoś mi brakuje... Zwykłe napisy na ścianach supermarketów czy kamienic przestały mi wystarczać. To nic nie zmienia. Nie ważne czy namalujemy im piękny widok zachodu słońca, czy napiszemy "Dzień dobry" w 3D naprzeciwko ich okna. Oni i tak uznają to za chuligaństwo. Muszę zrobić coś więcej. Chcę, aby nasze prace były powodem uśmiechu na ich twarzach, a nie grymasu niezadowolenia. Potrzebuję inspiracji, Mia - popatrzył na dziewczynę, w jego oczach był upór, zawziętość młodego artysty - Potrzebuję natchnienia do zrobienia rewolucji. Sprawię... Nie, moja ekipa sprawi, że zwykli ludzie będą podziwiać nasze prace, będą zachwyceni graffiti i jego przekazem. Potrzebuję jedynie jakiejś iskry, która pomogłaby mi stworzyć coś nowego, coś czego jeszcze nikt nie widział! - dokończył z takim zaangażowaniem, że jego energia zalała nawet Mię.
- Inspiracja, tak? - blondynka uniosła lekko brew.
- Dokładnie.
- Cóż, nie pozostaje ci nic innego jak szukać - stwierdziła Mia, wzruszając ramionami.
- Ależ ty jesteś pomocna - mruknął Philip z rezygnacją.
Chłopak prawdopodobnie spodziewał się jakiejś rady. Doskonale znał Mię i jej spontaniczność. Miał nadzieję, że wpadnie jej coś do głowy, niestety oczekiwał zbyt wiele.
- Przepraszam, ale staram się teraz myśleć racjonalnie. Zaczęłam się pilnować, bo wczoraj... Zrobiłam coś nieodpowiedzialnego - wyjaśniła Mia.
- Bez urazy, ale niezbyt mnie to zaskoczyło - powiedział - Co tym razem wykombinowałaś?
Dziewczyna spojrzała na kuzyna i po chwili powoli wytłumaczyła ciemnowłosemu swoją sytuację.
Gdy skończyła grafficiarz popatrzył na nią z rozbawieniem, obdarzył znanym jej uśmiechem i powiedział:
- Jesteś niesamowita. A myślałem, że ludzie robią takie rzeczy tylko po pijaku.
- To nie jest śmieszne, Philip! - rzuciła urażona.
- Nie, nie... Oczywiście, że nie - próbował powstrzymać się od uśmiechu, lecz nie mógł, jego usta mimowolnie zmieniły się w szeroki łuk.
- Philip!
- Ok, już przestaję. To, że pomogłaś tej Lenie, to wspaniały gest z twojej strony, ale wydaje mi się, że nie powinnaś dziś wychodzić z mieszkania. Nie znasz jej, nie możesz jej ufać.
- Wiem, ale musiałam iść do liceum. Rodzice, by mnie zabili, gdybym opuściła kolejny dzień w tym miesiącu. Mówią ciągle "nie po to płacimy tyle pieniędzy, żebyś sobie wagarowała" - próbowała naśladować głos matki - Co mnie skłoniło do wybrania prywatnego liceum? - westchnęła.
Brązowooki roześmiał się.
- Nie obwiniaj szkoły. Riot High School wyjdzie ci na dobre, zobaczysz. A jeśli chodzi o twojego gościa, sądzę, że powinnaś wracać do domu.
- Wiem - odrzekła.
Wzięła ostatni łyk kawy, wstała, po czym wrzuciła pusty kubek do pobliskiego kosza. Ubrała swoją torebkę i zwróciła się do chłopaka:
- Zmykam.
- Zadzwoń kiedy się przekonasz, że nie zostałaś okradziona - powiedział Philip z uśmiechem.
- Oczywiście.
Kuzyni pożegnali się i Mia opuściła lokal.

***

Blondynka po ściągnięciu kurtki i butów dokładnie rozejrzała się po wszystkich pomieszczeniach w mieszkaniu. Wyglądały normalnie, w żadnym nic nie brakowało. Niestety nigdzie nie widziała Leny. Z lekkim niepokojem głośno zapytała:
- Lena?
- Tutaj! - odezwał się głos z tarasu.
Mia odetchnęła z ulgą i ruszyła w kierunku otwartych drzwi.
Gdy weszła zobaczyła dziewczynę siedzącą przy stoliku. Postać pochylała się nad szeroko otwartą gazetą. Co jakiś czas przesuwała palcem po dotykowej komórce, a wiatr rozwiewał jej brązowe kosmyki, które zawzięcie poprawiała.
- Cześć - powiedziała Lena.
- Hej.
Mia usiadła naprzeciwko osiemnastolatki.
- Widzę, że wyprawa do biura rzeczy znalezionych zakończyła się sukcesem - wywnioskowała Brytyjka, patrząc na komórkę leżącą na stole.
- Tak, na szczęście - potwierdziła Lena z ulgą - Nie wiem co bym zrobiła bez mojej torebki... - zamyśliła się - Tak czy siak, chciałabym ci podziękować. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś. Bez twojej interwencji prawdopodobnie leżałabym teraz gdzieś pod jednym z tych dużych mostów - uśmiechnęła się.
- Czyli pływałabyś w Tamizie - sprostowała Mia.
- No właśnie - przytaknęła Polka - Obiecuję, że nie będę ci zawracać głowy i jeszcze dziś się stąd wyprowadzę - poprawiła włosy - Pomyślałam też, że powinnam ci się jakoś odwdzięczyć, dlatego kupiłam jedzenie na mieście. Jeśli jesteś głodna, w kuchni jest twoja porcja.
Mia była mile zaskoczona. Lena nie okazała się oszustką i robiła wszystko, by tylko podziękować jej za pomoc.
- Oh, dziękuję - blondynka uśmiechnęła się.
- Wiem jak to jest być wykończonym i głodnym po szkole. Idź i się poczęstuj.
Mia, ze względu na burczący żołądek, bez wahania wstała i ruszyła do kuchni. Minęła zaledwie minuta, gdy wróciła na taras z białą kartką w ręce i zaskoczeniem na twarzy.
- Ty to narysowałaś? - spytała, pokazując Lenie zapełnioną stronę papieru.
Trzymała szkic na wysokości swojej twarzy. Podobieństwo było uderzające. Dziewczyna, narysowana na kartce wyglądała dokładnie jak Mia. Te same oczy o zdecydowanym spojrzeniu, ten sam zgrabny nos, ten sam łagodny kontur ust. Również włosy były identyczne: delikatne, łagodne fale sięgające poniżej ramion. Jedyna różnica - na portrecie Brytyjka nie miała różowych końcówek, gdyż Lena uznała, że to zbytnio przyciemniłoby postać.
- Tak, przy śniadaniu - potwierdziła Lena.
- To jest... To jest niesamowite - wydukała Mia z zachwytem.
- Dziękuję, ale wydaje mi się, że mogłabym to zrobić lepiej - stwierdziła brunetka.
- Nie mów tak. To jest idealne - zapewniła.
- Ale, gdybym rysowała lepszymi ołówkami w szkicowniku...
- Czekaj - przerwała Mia - W szkicowniku? Masz tego więcej?
- No tak. Mam szkicownik i w nim rysuję dosłownie wszystko.
- Mogłabym go zobaczyć? - spytała Mia.
- Pewnie - Lena uśmiechnęła się i podała Brytyjce gruby notes, który wcześniej leżał pod gazetą.
Blondynka dokładnie przyglądała się twórczości Polki. Wszystkie jej szkice były dopracowane z lekkością i wdziękiem. Delikatne zarysy zachwycały swoją prostotą, a grube kontury reprezentowały wyszukany styl malarski Leny.
Ambroziewicz miała rację, malowała dosłownie wszystko. Od istot magicznych, przez ludzi i ich zmodernizowany świat, po zwierzęta i przyrodę.
- Dziewczyno, masz talent - stwierdziła Mia pełna podziwu - Skąd bierzesz te wszystkie pomysły.
- Różnie - powiedziała Lena - Inspiracje czerpię głównie ze świata, który mnie otacza. Po prostu staram się przelać wszystkie myśli na papier.
- Inspiracje... - powtórzyła Mia szeptem.
- Co? - spytała Polka.
Blondynka z każdą chwilą była coraz bardziej pewna swojego pomysłu. To jest to, krążyło jej w myślach. To jest to!
- Ubieraj się - zwróciła się do Leny, chowając swój portret do szkicownika i zamykając go.
- Co? - rzuciła zaskoczona brunetka.
- No chodź, muszę cię komuś przedstawić.
- Mia, czy ty sobie jaja robisz? Ja nie znam nawet ciebie, a ty chcesz mnie jeszcze komuś przedstawiać? - mówiła Lena z niedowierzaniem.
- Nie bój się, sądzę, że wyjdzie ci to na dobre.
- Ale ja mam szukać mieszkania!
- Poszukasz potem, chodź - powiedziała Mia, znikając za drzwiami.
Lena pognała za blondynką, która już ubierała buty.
- No nie gap się tak i ubieraj się - Cambridge próbowała popędzić osiemnastolatkę.
- Mia, naprawdę nie powinnam z tobą nigdzie iść...
- Lena, posłuchaj mnie - Brytyjka położyła dłonie na ramionach Polki - Wiem, że się nie znamy i wiem też, że to głupio wygląda, ale uwierz mi, nic złego ci nie zrobię. Rano również bałam się, że okradniesz mi dom, a jednak nie zrobiłaś tego. Ufam ci, więc tak samo zaufaj mi. Jeśli ze mną pójdziesz, być może załatwimy ci pracę, nie chciałabyś tego?
Lena patrzyła na Mię ze zdziwieniem i zdezorientowaniem. Praca była jej potrzebna, ale skąd miała mieć pewność, że blondynka naprawdę chce dla niej dobrze. Pomogła jej z noclegiem, to fakt, ale teraz? Trudno... W życiu trzeba ryzykować, stwierdziła i zdjęła kurtkę z wieszaka.




Jest większa czcionka!
Mam nadzieję, że będzie się lepiej czytać ;)
Co do rozdziałów, prawdopodobnie wychodzić będą co tydzień, gdyż chodzę do szkoły (może czasami uda mi się częściej).
Mam nadzieję, że kolejna część wam się spodoba. Nie wiem, czy jest ciekawa czy nie - sami oceńcie!
Jeśli chcecie bliżej poznać Philipa, zapraszam do zakładki "bohaterowie".
Wasze blogi odwiedzę, gdy tylko będę miała czas :)
I pamiętajcie! 
Przeczytasz - skomentuj!